Nadzieja jest wszystkim, ale wszystko bez nadziei...jest niczym...
Tak...paradoksalnie nadzieja jest wszystkim gdy po ludzku nie mamy nic...
I we wszystkich sprawach lepiej ją mieć niż stracić, bo czym byłoby życie bez niej?... Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast...
Tylko ile razy można ją tracić i odbudowywać na nowo?...
Odpowiem „nie wiem”...i wolałabym tego nigdy nie wiedzieć...
Nadzieja "zawsze umiera ostatnia, ale rozkłada się najdłużej i to na oczach wszystkich"... I wtedy jest to początek końca, bo człowiek traci sens życia...
Dlatego chyba u mnie ciągle ta moja nadzieja jest... Ostatnio chyba często pomimo, mimo, na przekór i czasem nawet wbrew... Chociaż z nią czasem naprawdę bywa ciężej, niż gdyby jej nie było...
Ale nauczyłam się jej nie tracić w rzeczach dla mnie ważnych... Dlatego moja nadzieja nie umiera, ale niestety...są ludzie, którzy dla mnie "umarli"…
|