Świadomość, że tego jedynego dnia nie masz nikogo, kto przyszedłby z gorącą kawą, próbując wyciągnąć Cię jej zapachem z łóżka, że ktoś jest niedaleko, że nie ma takiej możliwości aby ktokolwiek Ciebie przytulił, kogoś kogo ramię obejmowałoby Cię tego szczególnego dnia, zamiast chłodu, który sama sobie fundujesz i procentów które w smutku w siebie wlewasz, że nie ma dla Ciebie kogoś, kogo "kocham" byłoby wyszeptane do ucha, świadomość, że nieważne, ile razy zapłaczesz, w tym jedynym dniu nikt nie poda Ci chusteczki, żebyś mogła otrzeć sobie łzy - zaczyna Cię zabijać... Urodziny... wow, takie świetne...
|