Piętnastą godzinę na nogach. Zapomniałam co to kolorowe sny. W pracy jestem, tylko tyle i aż tyle. Nie wiem co ostatnio jadłam. Zupę, kanapkę... Żyję tym każdego dnia. W pierdolonym kołowrotku. Na uczelnie wchodzę w biegu, spóźniona. Chwilę później wychodzę. Bo przecież jestem "spóźniona". W te wszystkie miejsca. W te wszystkie momenty. Nie zdążyłam odebrać od Ciebie telefonu. Nie zdążyłam wybić Ci z głowy Twojej podróży i nie zdążyłam nawet powiedzieć "cześć". Nie tylko na uczelnie się spóźniłam...
|