Otwieram drzwiczki od mojej fury, o mało nie tracąc równowagi. Kręci mi się w głowie. Wszystko wiruje. Wiruje. Wiruje dookoła. Dookoła mnie. I jest ciemno, ciemno mi w myślach. To ten stan. Nadszedł, tak jak za każdym razem. Nadszedł, po euforii, po szczęściu. Gwiazdy już na mnie nie spadają. Nie świecą. Nie ruszają się. Spoglądam na niebo i nie ma ich tam. Zgasły. A niebo jest puste. Puste w chuj. Puste, tak jak ja. I pakuję się do samochodu, wraz ze swoją pustką. I nie mam żadnego celu. Ale nic mnie nie powstrzymuje przed tym, żeby położyć ręce na kierownicy. Przed tym, żeby oprzeć głowę o klakson. Bip, bip. Ten dźwięk brzmi tak, jakbym na kogoś czekał, kogoś wzywał. / izka2609
|