"Filmy kończą się w kulminacyjnych momentach. Wtedy, kiedy przedsiębiorca podbił rynek, sportowiec został mistrzem świata, a para zakochanych zeszła się pomimo nieporozumień w centralnej części filmu.
To jest piękne i inspirujące, ale nie wiemy czy ta para, która się zeszła tego nie żałowała. Nie wiemy jak mistrz świata zniósł ciężar bycia mistrzem i czy się pod nim nie załamał. Nie wiemy też czy przypadkiem książę z bajek Disneya nie zaczął chędożyć dziewek zaraz po tym jak Kopciuszek przytył dwadzieścia kilo i zainteresował się dietą bezglutenową i freeganizmem.
Zostajemy z pięknym obrazkiem wzbijających się białych gołębi i nie wiemy, co dalej, a przecież w życiu nie ma kropek i napisów „The End”. Wszystko się zmienia. Nie ma firmy, która nie upadnie, szczęściarza, którego nie spotka pech i czarnych sytuacji, które nigdy się nie poprawią."
|