Nazwałam dziś kogoś kretynem, ale to ja jestem skończoną kretynka, pierdoloną, sentymentalną idiotką o wyimaginowanych marzeniach, które nigdy nie mają prawa się spełnić. Wierzę ciągle w te wszystkie wzruszające historie o miłości, w bezinteresowne dobro, przyjaźń na zawsze, przekraczanie granic, spełnianie pragnień, choinkę, wróżki chrzestne, szczęśliwe rodziny i miłość aż po grób. A tego wszystkiego już dawno nie ma... Mam siebie dosyć. Mojej naiwności, ufności i sentymentów. Zgubi mnie to. Nie chcę już znać tej idiotki, która płacze do lustra, bo kolejny raz się zawiodła, choć wiedziała, choć doskonale od samego jebanego początu wiedział, że tak właśnie będzie.
|