Mimo otaczających mnie dusz i ciał, czuję się samotna. Czuję, że straciłam wszystko, co miałam, a ludzie, którzy byli, już zniknęli. Nie zniknęli całkowicie. Fizycznie nadal tu są ale psychicznie już nieobecni. Ta strata boli najbardziej, widzę ich często, a w ogóle nie czuję. Mówią, a ich słowa odbijają się ode mnie. Spoglądają, a ja nie zauważam ich oczu. Jak bardzo bym nie chciała im pomóc, nie potrafię. Nie potrafię pomóc komuś kto ucieka. Ucieka ode mnie. I zastanawia mnie jedno. Czy jestem aż tak zła?
|