Po prostu czekam, jestem spokojna, pogodzona ze wszystkim. Nie ma w mnie już złości, ani smutku, nie mam żalu do nikogo. Wiem, że to niedługo się skończy, nie wiem kiedy dokładnie, ale wiem, że się skończy. Muszę tylko wytrzymać, jeszcze trochę. Przecież i tak nic nie może mnie zniszczyć, nic nie ma w sobie takiej mocy, by móc mnie zranić. Po prostu muszę to przeczekać, zacisnąć wargi i nie poddawać się, kiedy przychodzi kolejna fala czegoś, co mnie niszczy, czegoś, czego nie umiem nazwać. Wiem, że musi być źle, żeby było dobrze, że musi być noc, żeby przyszedł dzień i że muszę płakać, żeby się uśmiechnąć. Wszystko przyjdzie z czasem. Muszę tylko być spokojna, niewzruszona. Nie może mnie pokonać pierwszy lepszy smutek, ani kolejna zła noc. To tylko chwile. Przyjdą i pójdą, a ja zostanę i nie mogę przez nie cierpieć, bo za jakiś czas o nich zapomnę, a cierpienie zostanie. To chyba jedyna rzecz, która mnie nie opuszcza, a nawet jeśli znika, to za chwilę wraca.
|