Wcale się nie pokłócili, ona po prostu po kilku
tygodniach spojrzała trzeźwym okiem na to mieszkanie, którego się nie da posprzątać, na tego mężczyznę, którego się nie da ocalić, na sukę, która nigdy nie będzie normalna.
I tyle. I spakowała się. I wyszła.
Tak jakby nigdy jej nie było.
Tak jakby nigdy niczego nie było.
A kto udowodni, że cokolwiek, kiedykolwiek było?
|