Wstajesz z rana kawą poisz wrzody, zwiędły kwiaty nie masz ręki do flory. Dzisiaj w nocy zatrzymały cię pały i to nie ty opowiadałeś kawały. Świat jest szorstki trochę prawdy więcej kantów. Bierzesz go jak kurwę bez lubrykantów. To jest jak bomba którą rozbrajasz w biegu, czerwony czy czarny przewód pierwszy lepszy z brzegu. Twoja rodzina patrzysz im w twarz, kłamiesz jak z nut cały czas grasz. Wóda znieczula, więc pijesz więcej. Przelewasz się jak wór przez czyjeś ręce. Ta twoja sztuka to był lepszy oszust - poszła w pizdu, co z serca to z oczu, teraz przynajmniej z jednym masz spokój.
|