To przychodzi tak cicho i niespodziewanie. Czytam książkę, myję zęby lub piszę kolejny reportaż. Po prostu przychodzi. Nagle zaczynam myśleć o Twojej wardze albo o tym, co napisałaś ostatnio, albo o Twoich oczach, które są takie śliczne, albo o spódnicy, którą podeptałem Ci, wstając w ciemności z naszego łóżka, albo o sutkach Twoich piersi, albo o bieli Twojego brzucha, albo o wierszu, którego jeszcze Ci nie wyszeptałem do ucha, albo o muzyce, której chciałbym słuchacz Tobą, albo po prostu o deszczu, który by na nas padał, gdy siedzimy gdzieś pod drzewem i mogę Cię przed nim osłaniać... I gdy tak myślę, to tak rozpaczliwie tęsknię za Tobą, że chce mi się płakać. I nie jestem pewien, czy z tego smutku, że tak tęsknię, czy z tej radości, że mogę tęsknić.
|