Mam marzenie o dużym, jasnym mieszkaniu w Nowym Jorku, takim, w którym byłyby wszystkie moje uczucia, emocje, pasje i inspiracje. Mieszkaniu z oknami zamiast ścian, na ostatnim piętrze starej kamienicy. Na samym środku leży duży, biały puchaty dywan, a ja wstając rano, otwieram okna, przez które wpadają ciepłe promienie słońca. Widzę siebie, siedzącą na parapecie w dużej białej koszuli, z kubkiem pachnącej kawy, gotową na nowy dzień. Widzę siebie – wolną, nie liczącą czasu, wchłaniającą wszystko, co mnie otacza. Widzę siebie – szczęśliwą, jak nigdy dotąd.
|