i między tymi wspomnieniami pamiętam tylko początek i koniec. początek to była istna euforia, czułam że złapałam pana boga za nogi, że odnalazłam coś na co tyle czekałam. motyle w brzuchu, wieczny uśmiech na twarzy. a koniec? koniec to było takie nic. bez emocji, totalna pustka. jedyne myśli jakie krążyły mi w głowie to to że już jest koniec. definitywny. że nie ma drogi powrotnej. że to wszystko już nie wróci. bo nie chciałam tego, chciałam się uwolnić od ciebie, chciałam wolności. potem czułam jak wszystko obok staje mi się obojętne. nie tęskniłam, przestałam cię kochać. ważniejsza była dla mnie zabawa. zatracanie się w imprezach, w alkoholu, rozkochiwanie przypadkowych chłopaków. udowadnianie na siłę sobie, że zapomnę. że zapomnę o 2 latach szczęścia i bólu jednocześnie. ale zawsze rano gdy budziłam się na kacu, ze wczorajszym niezmytym makijażem, z przećpanymi oczami, z setkami smsów od przeróznych chłopaków uświadomiałam sobie,że tak naprawdę nie zapomnę.
|