/Bóg się rodzi/ Renifer od Gruzina dziwnie brzdąka, głowa lata mu na wszystkie strony. Świat zwariował - nie ma nastroju, deszcz napierdala w szyby, w radio też wszystko trzeszczy... Ludzie zrywają się z pracy, pędzą po prezenty, jakby to miało jakikolwiek sens. Przystrojona choinka, pod publiczkę. Dobrany krawat. Przestrzeń. Śnieg w szklanej kulce, z przygrubym mikołajem i seksowną śnieżynką. Chuj wie jeszcze jakie klocki...Przekręcam klucz w zamku - samotność jest formą czasu, Kevin patrzy na mnie i zostaje sam w Domu, w Nowym Jorku... Mam wrażenie, że przez ostatnich parę lat nic się nie zmieniło...
|