Wcale nie widać, że płakałam. Tylko rzęsy mam trochę wilgotne. I te smutne oczy. I nic. Wewnętrzna pustka. Dzwonię do przyjaciółki, choć wiem że i tak nie odbierze, bo jest na spotkaniu. Ale chcę przynajmniej usłyszeć głos jej grania na czekanie, jakikolwiek głos, byle tylko nie słyszeć tego w mojej głowie, byle przegonić narastające uczucie pustki i samotności. Jeej, nie wiedziałam że można tak bardzo uzależnić się od drugiej osoby i to do takiego stopnia, że przebywanie osobno jest wręcz nie do zniesienia. Bez niego każda minuta jest ciężka. Czuję się jak balonik, z którego spuszczono powietrze, potrzebuję go, choć na chwilę, by zatracić się w jego ramionach, poczuć miękki pocałunek na ustach, usłyszeć jego głos. Ja bez niego nic nie znaczę, nie potrafię nawet normalnie funkcjonować. Każdy dzień ciągnie się w nieskończoność, by jutro powrócić ze zwiększoną dawką beznadziejności. /balbs
|