Oboje dobrze wiemy, że coś się nam sypie. Konstrukcja,
którą misternie budowaliśmy, wali się przy
fundamentach. Widzisz te poranione ręce? Jak długo
będziemy to wszystko podtrzymywać kosztem własnego
cierpienia? Coraz częściej widzimy, że pocałunki,
trzymanie za rękę i mówienie, że się ułoży nie
wystarczy, bo przecież nic się nie układa, prawda? Boję
się, że któregoś dnia to runie na naszych oczach, a
naszym jedynym gestem będzie wzruszenie ramion. Ot
tak, zwyczajnie, tyle z nas zostanie, pobojowisko, plac
walki, na którym poległy nam serca./esperer
|