I zostali tak z ciężarem nieprzespanej nocy. Z niedokończoną paczką papierosów, w oparach własnej niejasności. Przymykane mimo woli z senności oczy nie dawały kontrolować się przez otępiony umysł. Za dużo im było, za dobrze. Szukali i znaleźli tysiąc powodów na wspólne nieistnienie. Ignorowali symbole, bezmyślnie negowali zrządzenia losu. Po prostu nie było im dane. Nie tu i nie teraz. Rozmawiali o miłości jak o rzeczy najprostszej. Próbując rozłożyć emocje na czynniki pierwsze. Bezczelni w swej niewiedzy chełpili się znajomością rzeczy, będąc po prawdzie jedynie dwiema zagubionymi duszami gdzieś w przestrzeni świata.
|