I siedzę, wiesz? Siedzę i myślę ile razy mogłam sprawić, że już bym tu nie siedziała. Nie byłoby mnie w tym pokoju, w tym domu. Nie byłoby mnie na tym świecie. I wszystko znów wydawaloby się takie...idealne. Nie byłoby już nic. Nie czułabym tego bólu, nie musialabym już patrzeć na tych ludzi. Byłabym spokojem. Nic by już nie mogło mnie zniszczyć. Nic. A jednak dalej tu siedzę. Widzisz w tym sens?
|