Ból po stracie jego osoby jest niemożliwie wielki i rozrywa mnie od środka. Moja dusza próbuje uciec ze mnie wypływając łzami spływającymi po moich policzkach. I nie ważne czy jestem w domu, w autobusie czy w szkole na lekcjach - niepohamowany napad płaczu dopada mnie wszędzie. Nie radzę sobię, tęsknie za nim tak bardzo. Pragnę się do niego przytulić i znów poczuć smak jego ust. Pragnę zatopić się w jego tęczówkach i przejechać dłonią po jego kilkudniowym zaroście. To wszystko jest zbyt ciężkie, to wszystko zbyt boli. To życie bez niego mnie wykańcza, a to dopiero pierwszy dzień. Wizja wieczności bez niego sparawia, że nie mam siły wstać nawet z łóżka. Niech ktoś mi go zwróci, niech ktoś da nam szanse zacząć od nowa.. / podobnodziwka
|