kolejny raz niespokojnie odpalam papierosa patrząc na jego zdjęcie, w którym chciałabym doszukać się odpowiedzi, na każde dręczące mnie pytanie. nie potrafię zrozumieć jego gry, tego co kieruje nim, że wypowiada w moją stronę słowa, które przywracają we mnie nadzieję, że teraz, że w końcu wszystko wróci do normy, bo przecież wrócił. nie pozwala, aby uśmiech na mojej twarzy był długo widoczny, bo znów odchodzi. znów słyszę proste spierdalaj, którego wcale nie ukrywa za uśmiechem. pozwalam mu, na każdy powrót, bo moja naiwność jest silniejsza niż mogłam się tego spodziewać. robię staranny makijaż, aby nie pozwolić sobie by policzki zamokły od łez jednak to nie działa. znów lusterko upada na stolik, gdy nie chcę patrzeć na siebie. zarzucam na siebie dres zagryzając wargę do krwi. wszystko we mnie krzyczy, że nie mogę przecież się poddać bez walki. jednak jak walczyć o miłość z kimś kto całą walkę traktuje jak dobrą zabawę?
|