"Podniósł wzrok. Przed nim stała miłość jego życia. Ona. Najpiękniejsza. Najlepsza. Jego. Może i z biegiem lat skóra była bardziej pomarszczona, wargi spierzchnięte częściej niż zwykle. Może nogi już nie te, ale oczy wciąż miały ten sam blask, w którym zakochał się przy ich pierwszym spotkaniu. Tyle lat razem. Tyle świąt i zabaw. Tyle zwykłych posiłków i nocy obok siebie. Tyle trudnych burzliwych dni i tyle słonecznych chwil. A ona wciąż ta sama. Ona. Najpiękniejsza. Najlepsza. Jego.
Zbliżył się to niej i uśmiechnął się. Ona odwzajemniła uśmiech i z młodzieńczym wstydem zarumieniła się. Zawadiacko dał jej lekkiego kuksańca . Oboje wybuchli śmiechem, który echo poniosło hen hen.
A potem?
A potem słonie ruszyły wolnym tempem w stronę zachodzącego słońca."
|