Jest dobrze, cicho, spokojnie, a momentami nawet radośnie. Dlaczego więc nie umiem się tym cieszyć? Dlaczego zamiast z tego korzystać, ciągle boję się, że zaraz znów coś się zawali? Czy już naprawdę tak bardzo przyzwyczaiłam się do smutku? Czy już naprawdę nie umiem żyć normalnie i szczęśliwie?
|