Zawsze bałam sie samotności.Czułam nieuleczalny pociąg do bliskości drugiej osoby.Musiałam czuć sie kochaną,nie ważne,czy to było prawdziwe uczucie,po prostu wystarczało mi ciepło i zwykły uścisk by mój świat nabrał barw i bym poczuła sie w końcu bezpieczna.Moja podświadomość wysyłała mi błędne kody które później przebijałam masą dziwnych argumentów,mimo,że codziennie patrząc na osobę obok zastanawiałam sie,po co z nią jestem,nie chce jej,nie kocham jej,chociaż może,a nie!nie potrzebuję go,jestem samowystarczalna,silna,i dam rade bez tego cholernego uczucia,że jednak ktoś obok jest!Kłótnie,ból,krzyk lecz w gniewie odchodziłam,po czym zaczął sie płacz,samotność i poczucie winy,i tak wracałam,znów wchodziłam do tej samej rzeki.Dlaczego?Szukam szczęścia które jest urojone,podświadomie mam zapisane i schowane głęboko w metalowej szufladce,że nie moge zostać sama,i nie ważne czy od przytulenia dojdzie do seksu,chce czuć ciepło.To jest błąd mojego myślenia. cz.1
|