Czasem jestem przerażona tym, jak bardzo pragnę, żeby on wrócił. Nie mam pojęcia, dlaczego nie umiem pogodzić się z tym, że to wszystko już dawno się skończyło. Mam wrażenie, jakbym w jakimś stopniu dalej czuła jego obecność i tylko czekała, aż on przyjdzie i zakończy wszystko, co złe. Próbowałam mu uwierzyć, że czas mi pomoże, że zaleczy moje rany, ale tak się nie stało. Mijające miesiące tylko oddaliły mnie od niego, ale nie zabrały poczucia samotności, pustki i bezradności. Nie wiem, jak dalej radzić sobie z tą porażką, bo utrata jego była największą przegraną, jaką poniosłam. Nie chcę żyć dalej z ciężarem tej utraconej miłości, bo to ona blokuje mi przejście do tego szczęśliwszego życia. Nie rozumiem, jak to jest. On mnie nie chce, ale równocześnie nie pozwala mi iść dalej. Niezakończone rozdziały nie pozwalają zacząć nowych. Za każdym razem, kiedy chcę w końcu dobrnąć do końca, on nagle urywa i nigdy nie możemy zamknąć tego, czego od dawna tak naprawdę nie ma.
|