Uwielbiamy czuć się wyjątkowi, a nie ma w nas potrzeby zrobienia czegoś wyjątkowego. Podpinamy się pod Otylię Jędrzejczak, Małysza, papieża. Potrzebujemy kogoś, kto naprawdę coś sensownego zrobił i usprawiedliwia nasze nieróbstwo i głupotę. Kiedy odszedł papież, byłam zdruzgotana tym, co dzieje się z ludźmi. Wiele osób z tego faktu uczyniło okazję ku temu, żeby zasygnalizować, że jesteśmy wrażliwi, bo bardzo i głośno płaczemy. Doszło do tego, że ludzie dali się sterroryzować żałobą: nie obejrzymy filmu w dwa dni po, bo jak się sąsiedzi dowiedzą, że nie płaczemy, to nas ukamienują. To nie miało nic wspólnego z autentyczną refleksją.
|