Jak miasto, które pielęgnowało moją chciwość i dumę, wyciągam swe ręce w stronę nieba
Wołam: Babel! Babel! Spójrz na mnie teraz!
Wtem ściany mojego miasta, one się rozpadają
Pytasz, gdzie będziemy stać, kiedy zawyje wiatr
Bo wszystko, co widzimy, wślizgnie się w chmurę
Więc zejdź ze swej góry i stań, gdzie my byliśmy,
Wiesz, że nasz oddech jest słaby, nasze ciało chude
Przyciśnij mój nos do szkła, które przyobleka Twe serce
Powinienem był wiedzieć, że byłem słabszy od samego początku
Wybudujesz swoje ściany, a ja zagram swą cholerną część
By zburzyć, by je zburzyć
Cóż, zamierzam zburzyć, zburzyć je
Ponieważ znam swoją słabość, swój głos, ale wierzę w łaskę i wybór
I wiem, że prawdopodobnie moje serce jest farsą, ale urodzę się bez maski
|