Byłeś w moim sercu.. przez moment, chwilę, sekundę. Szeptałeś do snu.. przez tydzień, dzień, godzinę. Szeptałeś, by zranić. Całowałeś by pocieszyć, przez moment, chwilę, sekundę. Całowałeś, by odtrącić. Przytulałeś i karmiłeś nadziejami, bym poczuła się bezpiecznie, przez tydzień, dzień, godzinę... Draniu! Teraz widzę, że jesteś jak wiatr... Wpadasz, zawracasz w zakochanej głowie i wypadasz. Widzę, że jesteś jak ogień... Rozpalasz młode serce, dajesz nadzieję a potem... A potem gaśniesz i zostawiasz je zziębnięte i samotne. Draniu! Teraz widzę, że moje łzy nie były nic warte, bo byłam dla ciebie tylko chwilą, rzeczą, zabawką, którą się znudziłeś i rzuciłeś gdzieś w kąt na strychu. Lecz teraz moje serce powstaje jak feniks z popiołów.. silniejsze, mądrzejsze, twardsze. ~ Wiersz do Drania
|