Przestałam o tym mówić, zamilkłam całkowicie, gdy tylko ludzie dali mi do zrozumienia, że niepotrzebnie się wysilam próbując utrzymać pamięć o Niej. Nic nie mówię i duszę w sobie cały ból, tęsknotę i fakt, że to mnie wykańcza psychicznie. Prowadzę ciągle ten sam schemat. Wracam późno z by nie myśleć o całym bagnie, które sama stworzyłam, ale dłużej nie mogę. Pomijanie tematu nie pomaga w niczym a wszystko pogarsza, cierpienie nie ma ujścia, każde słowo ulatuje wraz z kolejnym buchem i nikt nie widzi, nikt nie słyszy, nikt nie rozumie. To wszystko uderza ze zdwojoną siłą a ja czuję, że z każdym kolejnym dniem jestem słabsza i bardziej naiwna, bo wciąż wierzę w to co niemożliwe. Wciąż wierzę w Jej powrót, wciąż wierzę, że jej mama znów spojrzy na mnie z miłością i opiekuńczością lub chociaż mi wybaczy, wciąż mam nadzieję, że ludzie przestaną się bać o tym rozmawiać a co najważniejsze, że ja wybaczę sobie.
|