Miała już dosyć samej siebie, dosyć wszystkiego. Nie widziała sensu życia. Robiła to, co miała robić, ale bez większego zaangażowania, tak po prostu, bo musiała. Coraz częściej oczy zachodziły jej łzami bez powodu. Zwyczajnie siadała i się zatracała. Nie radziła sobie ze swoim stresem, ze swoimi emocjami, ze swoją złością, ze swoim życiem, z tym, że inni jej nie rozumieli. Z dnia na dzień coraz bardziej traciła wiarę w siebie, myślała nad swoją beznadziejnością i traciła wiarę w nadejście tych normalnych dni i najzwyczajniej w świecie pragnęła zniknąć.
|