Odpłynąłem białą łodzią w wzburzone fale jeziora
Od samotności brzegów nie wartego nic wczoraj
By stawiać czoło wiatrom i stać na wachcie
Wciągać biały żagiel, sterować i kochać w trakcie
Tęsknić gdy brak Cię, stać jak bohater na dziobie
W imię Naszych marzeń, dla trzepotu Twoich powiek
Spojrzenia Twoich oczu, co z dumą nie mówią nic
Lecz patrzą na mnie, to wystarczy mi by żyć
I chronić ten płomień, w naszych splecionych dłoniach
To ciepło, co świeci jak lampion nadziei
To ciepło, co świeci jak lampion nadziei
Nawet, gdy czasem mniej nas łączy niż dzieli
W tej złości, kiedy nie można poskromić gniewu
Przebacz, wierzę w Nas więc i Ty się nic nie bój
I podejdź spokojnie, jak Anioł do mnie
Zapomnij, nie chowajmy w sobie złych wspomnień
|