A więc dzień..
Z łóżka wstać trzeba, ubrać sie, może coś zjeść, wyjść.
Budzę się.
Zrywam z kochankiem mym - Morfeuszem.
Wstając zasypiam śniąc o koszmarze mym - codzienność.
A zanim me ciało złożą w grobie i wyjdę do pracy
uśmierzam swój ból kubkiem kawy.
Świcie, mój morderco.
|