Coś rozrywa mnie od środka, chcę krzyczeć znowu. Jest pusto, cicho i nie da się tego wytrzymać. Dzisiaj jest najgorzej, dzisiaj płaczę, wariuję i umieram. Zmieniła się tak mocno i Nas przy tym, taka nieunikniona konsekwencja. Jeszcze 18 dni. A potem dzień, w którym miała być ze mną, a bez Niej nie chcę. Pierwszy raz pomyliła perony, nie pojechała w tą stronę, w którą jeździła przez dwa lata. I stawiam, że nawet tego nie odczuła. Boli mnie psychika. Bolą obrazy wspólnego mieszkania i przyszłości, której nie chcę bez Niej. Chcę się wyrzygać tą całą miłością. Nie chcę jej w sobie, jeśli to nie będzie miało nic wspólnego z Nią. Znowu się duszę, znowu nie mogę funkcjonować. Nie mogę oddychać normalnie, zapanować nad rozumem, myślami i życiem. A także sobą i światem.
|