Pojawił się w nieodpowiednim momencie mojego życia,wcale o to nie prosiłam,nie błagałam,przestałam oczekiwać,że zdarzy się cokolwiek co mogłoby podnieść mnie na duchu.Byłam wtedy wrakiem człowieka,rozdrażniona kobieta walcząca z coraz większymi dawkami leków na uspokojenie,przy wódce,kolejnej paczce papierosów,byłam wtedy kobietą straszliwie osamotnioną,łaknęłam męskiego uścisku,dotyku dłoni,czułych pocałunków i rozmów składających się z kilku prostych zdań.Pragnęłam by ktoś otworzył mi te cholerne okno na świat i pokazał,że nawet tęskniąc można zacząć żyć.Pojawił się.Pewnego wieczoru patrząc na niego doszło do mnie,że uśmiecham się i promienieję,wraca chęć do życia i lgnęłam do niego myśląc,że to może zauroczenie,początek zakochania,lgnęłam do momentu kiedy wypłukałam wszystkie dawki,promile,kiedy uspokoiłam się,zaczęłam czuć powietrze,oddychać .Wzeszło słońce,a oczy otworzyły mi się na tyle bym mogła powiedzieć szczerze,że to wcale nie miłość,to była tęsknota,która mnie zgubiła/shony
|