przeszłość bywa jak moje blizny na ciele. te na nadgarstkach czy pod lewym kolanem. z czasem blednie; w świetle dnia,na przestrzeni lat,ale nigdy nie zniknie definitywnie. to część mnie. pukasz w drewniane drzwi, serce ci otwiera. wchodzisz, idziesz korytarzem prosto do końca, skręcasz w lewo; tam za tymi kratami kryje się ból, smutek, żal, tęsknota, złość w stanie ciekłym. bywają dni kiedy to wszystko przelewa się na główny hol i obezwładnia mnie. mój umysł, mnie całą. nie mogę myśleć. nie mogę zrobić banalnego zadania z matematyki ani przeczytać kolejnej strony w książce. próbuje grać z uczuciami, z własnymi uczuciami, które zazwyczaj są sprytniejsze ode mnie. przegrywam z nimi jakieś 2:6. poddaję się. wierz mi, nie chciałam złamać złożonej ci obietnicy, ale to silniejsze ode mnie. sięgam do szuflady i zamykam się w pokoju. raz, drugi. zaczyna szczypać, krew zaczyna kapać mi na nogę. spokój. chwilowy spokój wypełnia mnie od środka miażdżąc cały ból psychiczny. przepraszam.[2]
|