Starzec Wrigley mieszkał w białym domu na końcu ulicy, gdzie dorastałam. Mama zawsze mnie wysyłała do niego po różne rzeczy, nawiązaliśmy ze sobą przyjaźń. Spędziłam kilka długich lat, huśtając się u niego na ganku, powiedział mi, że brał udział w wojnie, należał do armii, stracił żonę i dziecko. Przełamałam się i raz go zapytałam: "Co takiego robisz, że jeszcze nie oszalałeś?" Powiedział "Już niedługo zobaczę swoją żonę i syna", zapytałam go, co miał na myśli, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział: "Wznoszę swoje dłonie, kłaniam się coraz więcej prawdy znajduję w tych słowach, zapisanych na czerwono mówią mi, że jest coś więcej niż życie, coś, co mogę zobaczyć, teraz wierzę".
|