Znasz to uczucie, kiedy po mimu tylu ludzi na świecie i tak jesteś sam? Wciąż upadasz. Nic ci nie wychodzi. Ostatnie iskierki nadziei gasną. Nie ma nic. Jesteś nikim. Tysiące powodów, by twoja obojętność i nienawiść była coraz większa. Co warty jest tak naprawdę człowiek? Czy jest tylko po to by oddech zamieniać w dwutlenek węgla? 36.6 stopni C 70% wody i dusza? Jak krótka jego droga? I co on warty jest nie mając w sercu Boga? Unosi mnie nadzieja, po czym zgniata mnie złość. Dla wszystkich to zabawa, kiedy ja się topie. Spadam. Spadam. To koniec, zabiliśmy w sobie wszystko i nie ma już nic. Czy przykro? Mówią nie trać nadzieji, nie wiesz co przyniesie jutro. Ja jak wszyscy jestem taka sama... Chciałabym zmienić coś, lecz nie wiem co. Chcę odpuścić, lecz trzyma mnie coś. Niechce nic. Kim jestem? Co tu najwazniejsze jest? Świat bez wartości, jakichkolwiek reguł. Świat na pograniczu upadku. Ten świat to speluna. Brak tutaj głosów i śladów Chrystusa.
|