to Cię zabija. to wszystko. kawałek po kawałeczku. nie tak, że od razu wyrywa Ci 9/10 część serca. codziennie po trochu. ale najgorsze jest w tym wszystkim to, że to wszystko czujesz. bardzo dokładnie. każdą część, która odchodzi i mówi Ci "wypierdalam stąd". chcesz to jakos stłumić, opanować. ale to jest jak domino. wszystko wali się jednym ciągiem. chyba że włożysz palec między jedną a drugą kostkę domina. wtedy to wszystko cichnie. ale to co odeszło, nie wróci. i zobacz. masz resztę kostek. te które Ci zostały. jest ich niewiele w porównaniu z poprzednimi. ale powiedz sama jeśli wszystkie by runęły i to oznaczałoby koniec wszystkiego, czy nie bałabyś się o tamtą resztę? nie bałabyś się o tą cholerną resztę która Ci została? te kostki to uczucia. i ja wiem, że robię źle budując w okól nich pancerną szklaną klatkę. nie dopuszczając do nich niczego. ale nadal jest strach że kiedyś przyjdzie ktoś i ją rozbije młotkiem
|