Zobaczyłam ich razem, a sposób, w jaki się
wtedy czułam, był najgorszy spośród
wszystkich. Czułam się głupia, naiwna.
Myślałam, że mnie kocha, że naprawdę odszedł
tylko z powodu braku przestrzeni. To była
bzdura, kłamstwo, jak każde słowo z jego ust.
Nagle zachciało mi się płakać. Jak
rozpieszczonej, małej dziewczynce, której przed
chwilą inne dziecko odebrało zabawkę. Ale ta
zabawka była dla mnie wszystkim. Moim
życiem, tlenem, definicją miłości. To nie była
zwykła zabawka, ona znaczyła więcej niż
pozostałe, spośród nich wyróżniała się
cudownymi, czekoladowymi oczami i
niesamowicie ciepłymi dłońmi, bez których nie
potrafiłam sobie wyobrazić dnia. Miałam ochotę
zabić tą dziewczynę, chociaż ona pewnie nie
była nic winna, pewnie była kolejną, której
mówił, że jest wyjątkowa, inna, najlepsza.
Otarłam łzy i szybko założyłam kaptur. Byli tak
zajęci patrzeniem w swoje oczy, że nawet mnie
nie zauważyli, co spowodowało u mnie jeszcze
większy płacz i rozczarowanie.
|