Wciąż w nocnej koszuli, stała przy oknie i wpatrywała się w konia na łące. Tańczył. Jego grzywa chwytała resztki snów, kopytami rozbijał mgłę. Przeskakiwał poprzez szarość poranka, a pyskiem trącał słońce, ponaglając je, by pięło się po nieboskłonie.
Uniosła delikatnie kąciki ust, szepcąc:
- Jak dobrze zobaczyć z rana coś tak pięknego, pełnego życia – zachwycała się.
- To dlaczego nie spojrzysz w lustro? – zapytała ją cisza. / izka2609
|