Smutek, panika, strach w mych oczach, plus łzy. Me serce płonie ogniem nienawiści do samej siebie, bez powodu. Ogarnia mnie żal dnia wczorajszego, lecz nie chcę sobie odbierać przywilei bo jeszcze kolejne puste dni mnie czekają. Kapią, cicho, wręcz bezszelestnie spadają gdzieś. Gdzie? Tego nawet łzy nie wiedzą. Widzimy na ziemi małą kałóżę, lecz gdzie wyparowują później? Mój smutek w kolorach mych ścian czerwienią się nie iskrzy. Czy można komuś zaufać jeśli chodzi o znajomości internetowe? Czy można obdarzyć go aż takim kredytem zaufania? Przyjaźń, miłość, zwykła znajomość! A niech to wszystko szlak trafi gdy w prawdziwym świecie jestem sama! A niech wszystko diabli wezmą bo cóż innego mi począć w tej oto chwili gdy jednak sama jestem i sama przez życie muszę brnąć? Kolejna łza za łzą kapie mi na policzka, sunie w dól, aż trafia na zieloną koszulkę. Me usta zbyt ciężkie, żeby mogły uśmiech nieść, lecz zbyt lekkie żeby ich smutek mógł nie wgniatał ich w ziemie. vl. 1
|