Pojawił się tak znienacka , bez żadnych pytań i uprzedzeń wlazł do mojego serca nawet nie pukając , nie wytarł nawet butów o wycieraczkę tylko narobił nimi na początku małe ślady . Rozsiadł się w nim wygodnie nie przejmując się zupełnie tym , że tego nie chcę . Panoszył się , rządził i namącił w głowie . W końcu pewnego dnia sprawił że go pokochałam , pokochałam jego obecność w tym małym pierdolniku . Uspokoił się na jakiś czas ale długo to nie trwało . Nadszedł dzień w którym zaczął drapać mnie od środka , wbijać zęby w ściany i kopać z całej siły . Nie zwracał uwagi na mój ból , rozszarpał mi serce na małe kawałeczki ale mimo to nadal go kochałam . W końcu uciekł , tak bez słowa po prostu uciekł nawet nie wiem którędy pozostawił po sobie ogromne rany i tęsknotę na swoją obecnością która tak cholernie boli każdego dnia
|