1/2 Jak zwykle wstał rano,koło 9 nie śmigał codzień do pracy ,
więc można powiedzieć miał wolne,jego myśli nigdy nie były,
zawsze martwił się na wyrost,prawie zawsze bez przyczyny,
miał nadciśnienie ,nie dbał o siebie nad wyraz,
dentysty bał się bardziej, niż tego na końcu życia,
wstał padał deszcz,widział po horyzont bloki,
To miejsce skąd pochodził,to jego kula u nogi,
często już nie miały sił na spacer,
więc siadał otwierał kolejne piwo na ławce,
teraz było inaczej było kilka lat później
coś obejrzał w telewizji i z dziewiątej było już południe,
włączał muzyke ona dawała mu smutek,
którego tak potrzebował gdy siadał z ołówkiem,
niebo pochmurne białe zbite jak cukrowa wata,
tylko nie było słodkie jak jej usta tamtego lata,
wziął się w garść czuł się coraz lepiej ,
miał siłę przegonić chmury,zobaczyć niebieskie sklepienie,
kartka ciągła emocje jak dzieci złe wzorce,
on chciał jeszcze wiele zrobić przed końcem
|