To trwa już prawie miesiąc. Dokładnie 25 dni.
Dwadzieścia pięć dni, podczas których
desperacko próbuję zachowywać się normalnie.
Dwadzieścia pięć dni, w czasie których tylko
kilka nie spędziłam na gapieniu się w sufit.
Ponad dwadzieścia dni udawania, że nic mi nie
jest. Ponad 20 dni, w czasie których
przepłakałam zbyt dużo. Tak wiele dni
sztucznych uśmiechów przed przyjaciółmi,
którzy i tak widzą, że coś jest nie tak. 25 dni a
ja jeszcze mam siłę zabijać siebie wolno i
boleśnie.
|