zaczęło sie to 3 lata temu w sierpniu. taak, w te piekne, ciepłe, pełne beztroski i usmiechu dni. trwało to kilka miesięcy po czym odszedłeś. z dnia na dzień. przez 3 lata nie widywałam Cię, praktycznie nie istniałeś, jedynie w snach spotykałam Cie dosyc często. pewnego dnia spotkalismy się w jednym z clubów. taaaak, było cudownie. poczułam się tak, jak nie czułam sie przy nikim innym, taka szczęśliwa, wyjątkowa. dziękowałam Bogu, emanowałam energią, nie mogłam usnąć z ekscytacji. ale po co to wszystko? żeby teraz dowiedzieć sie ze jednak nie jestesmy dla siebie? ze nie da rady naprawic tego co zaszlo miedzy nami kiedys? ze nie umiem Ci zaufać i nie potrafie tak naprawde zaangazowac sie tak jakbym chciala, bo przeszlosc nie pozwala? ze w sumie pęka mi serce ale nie moge pozwolic na to, bys odwrocil moj swiat o 180 stopni poraz kolejny? nie zniszczysz juz żadnych dni mojego zycia, ktore z cala pewnoscia beda cudowne bez Ciebie. moze nie dzis, nie jutro ale beda, obiecuje Ci
|