Wychodzisz na ulicę widzisz ludzi, którzy pędzą bez celu mysląc, że to wszystko co robią jest ważne a nawet najważniejsze. Bezsenne noce dają sie we znaki kolejna łza spływa po policzku. Przyjaciele się od Ciebie odwrócili został On. Masz nadzieje na lepsze, lecz czego się nie dotkniesz wszystko zamienia sie w gruz. Twoje życie się sypie popadasz w paranoje, nawet więcej zaczynasz myśleć o śmierci. Jedna mała rana w sercu, która z każdym dniem powieksza się. Robi sie większa i większa krzyczysz...! Wołasz o pomoc, lecz nikt Cię nie słyszy. On... odszedł. Cierpisz... Najpierw jedno małe cięcie, póżniej głębsze krwawisz... W tej jakże bezdennej rozpaczy opuszczasz ten cyniczny świat. Umierasz...
|