Od niedawna mam przyjaciółkę. Nie chciałam jej nigdy znać właściwie, to Ona zaproponowała mi znajomość, bez możliwości dorzucenia tej propozycji. Zdałam sobie sprawę, że przez jakiś czas muszę nią żyć, właściwie do końca. Ta przyjaciółka sprawia, że co tydzień mam pieprzone badania, pobierają mi krew i za jakiś czas włosy zaczną mi wypadać od przyjmowanej chemii, włosy które jedyne w sobie lubiłam, no może po za ogólną zajeb*stością. Przystąpię do operacji, która albo mnie zabije albo uratuje, ta przyjaciółka mnie zabija a zarazem pomaga mi żyć pełnią. Odkąd dowiedziałam się, że ową przyjaciółkę posiadam, umiem żyć chwilą. Nie martwić się co będzie jutro, bo tak naprawdę jutra mogę nie mieć. Ma na imię Rak, potrafi być miła.
|