Do dzisiaj śni mi się ten dzień kiedy usłyszałam wyrok. Człowiek wtedy chce płakać, ale nie potrafi. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wszystko wokół było tak nieważne. Pamiętam tego lekarza. Wypowiadał te słowa, jak regułkę. "Ona umrze, przerzuty są już wszędzie" te zdanie odbijało się we mnie jak echo. Nie było ważne co stanie się ze mną, prosiłam Boga tylko o to, żeby Cię nic nie bolało. Najgorsza była ta bezradność. Chciałam Cię przytulić, ale nie mogłam, bo każdy mój dotyk Cię dusił. Chciałam płakać, ale nie chciałam żebyś na to patrzyła. Przez dwa ostatnie tygodnie, siedziałam na fotelu, dzień i noc. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać. A kiedy przyszła psycholog, mówiąc, że muszę pozwolić Ci odejść, myślałam, że umrę. Nagle Twoje dłonie stały się bezwładne, krótki oddech się urwał, a mój świat się skończył. Byłaś moim życiem, moją siłą. Odchodząc - ja też umarłam.
|