wydaje mi się, że jeśli ktoś nie był szczególnie popularny, błyskotliwy ani przystojny w latach szkolnych i nagle mówi coś, z czego inni się śmieją, to zaczyna traktować żartowanie jako swój azyl. myślisz sobie, może i niezgrabnie się poruszam, mam brzydką twarz i wielkie uda, nikomu się nie podobam, ale przynajmniej jestem zabawny. to takie przyjemne uczucie rozśmieszać ludzi, że zaczynasz na tym polegać. to tak jak gdybyś przestając być śmiesznym, przestawał istnieć.
|