"Krążyła o nim opinia samotnika. Osoby oddanej tylko sportowi.
To nie mijało się bardzo z prawdą, kochał sport, ruch i wolność. W lecie wychodząc późnym wieczorem na dwór, gdy robiło się chłodniej trenował 2-3 godziny. Zwykle do północy. Po czym często przesiadywał 10-20 minut na krawędzi dachu z nogami spuszczonymi do dołu. Mając słuchawki w uszach wpatrywał się w niebo. Podziwiał gwiazdy i rozmyślał przede wszystkim nad swoją samotnością. Dlaczego ma takiego pecha do kobiet. Każda której ofiarował część swego serca odbierała ten soczysty skrawek. Bogaty w miłość i dobro. Odbierano mu to bezpowrotnie. Sprawiało mu to wielki ból, ból istnienia. Który dopadał go gdy pozostawał sam na sam ze sobą. Szczególnie w nocy, gdy szepty ludzi i odgłosy tętniącego miasta ucichały. Cierpiał na odizolowanie od świata jednocześnie przemierzając go w pojedynkę. W jednoosobowej armii. Sam przeciwko rzeczywistości."
|