Chciałam objąć niebo.Idąc boso po obłokach.I umierałam każdego dnia.W niepewności.Byłabym jak bańka roztrzaskująca sie o ściany rzeczywistości.Nie miałabym nic.Nieustannie gubiłabym sie we wspomnieniach Twojego dotyku.A szczęście tak bardzo kruche,nie przestawałoby sie we mnie kruszyć.Z każdym nowym porankiem,ubywało mi życia.Stałam w wielkiej kałuży ogromnego bólu,coraz większej,i większej.Tyle gorzkich łez którymi sie dusiłam,brakowało mi wszystkiego co Twoje.Czułam sie od środka pusta,ta pustka tak głośno krzyczała,chciała byś usłyszał.Umarła iskra w oku,zostały tylko wielkie czarne źrenice,doprowadzające do szaleństwa.Cały blask zagubił sie dookoła Ciebie.Czasem umierałam ze strachu,że Cię stracę.Potem uciekałam.Jak najdalej.Przez palce uciekała mi Twoja miłość,i pewność.Głupie obolałe serce tęskniło.Nie wiem,chce szczęścia,albo cierpienia,cokolwiek,jestem niczym.Jak na Panią Nikt przystało nie czuję nic.Marzyłam,by przytulić się do Twojego nagiego ciała,nocą/toboli1212
|